Aired June 2019 - From Matt's facebook page "Singing 'My Way' with Zbigniew Wodecki. The studio version of the song is featured on the Polish version of the

Zbigniew Wodecki miał kochankę? Ostatni wywiad Olgi Bończyk może świadczyć o tym, że owszem, a pozamałżeńskie stosunki uprawiał właśnie z nią samą. Zbigniew Wodecki zmarł w 2017 roku, a teraz na jaw wychodzi sekret, który wielu może zszokować. Genialny muzyk wcale nie musiał być chodzącym ideałem. Wszystko wskazuje na to, że wdał się w romans i zdradzał swoją Wodeckiego miałaby być Olga Bończyk. Aktorka twierdzi, że wirtuoz napisał dla niej piosenkę "Walczyk", a utwór "Więcej niż kochanek" odnosi się do jej osobistych przeżyć. Bończyk śpiewa o kochanku z myślą o WodeckimW ostatni weekend Olga Bończyk wystąpiła w Opolu, a później udzieliła szczerego wywiadu Faktowi. Na scenie śpiewała wspomnianą już piosenkę "Więcej niż kochanek" i przyznała, że utwór wykonała z myślą o zmarłym artyście. Czuję jego obecność na każdym kroku. Jestem przekonana, że Zbyszek w Opolu trzymał kciuki nie tylko za mnie, ale i wszystkich artystów. Bo on jest zawsze tam, gdzie tworzy się i dzieje dobra muzyka. Tę piosenkę rzeczywiście można ze mną utożsamiać, ale ona jest na tyle neutralna, że można ją utożsamiać niemal z każdą kobietą. Zwłaszcza taką, która trochę już w życiu dotknęła i przeżyła. Większość kobiet doświadczyło miłości, na którą czeka się latami. Marzymy, by w końcu być tylko we dwoje. I to nie dotyczy tylko mnie - wyznała w wywiadzie. Pikanterii plotkom o romansie Wodeckiego i Bończyk dodaje fakt, że aktorka i córka muzyka mocno się nie lubią. Rok temu Bończyk obraziła się, bo nie mogła wystąpić na koncercie upamiętniającym Wodeckiego i zaśpiewać "Walczyka", a "przecież byli tak blisko".Później córka pana Zbyszka zapewniała, że do Olgi nic nie ma, ale sposób w jaki się wypowiadała świadczyć może o tym, że jednak żywi do niej jakąś urazę. Nie mam z nią konfliktu. Nie wiem, o czym ona mówi. Jeśli osoby trzecie chcą organizować koncerty, poświęcone pamięci taty, powinny pomyśleć o etyce. O tym, kto ma do tego prawo i kto powinien to robić - powiedziała.

Jedyny trik Zbigniewa Wodeckiego na zdrowe i silne włosy Zbigniew Wodecki to jedna z najsympatyczniejszych postaci polskiego świata muzycznego. Jego znakami rozpoznawczymi są ciepły głos, wirtuozeria w grze na skrzypcach oraz nieśmiertelna fryzura. Co jest tajemnicą włosów pana Zbigniewa? Sprawdziliśmy to. 3 Źródło: MWMEDIA
Zbigniew Wodecki to wielki człowiek, z tego też powodu każdy Polak jak miał możliwość w jakimś stopniu go wspomina. Ja go wspominam jako jednego z największych polskich kompozytorów. Słowem wstępu Pamiętam czasy, kiedy byłem małym dzieckiem i wsłuchiwałem się we wszystkie utwory z bajek. Najbardziej wpadła mi jedna — ta z bajki o pewnym owadzie, czyli o pszczółce Mai. Do tej pory jest to najbardziej rozpoznawalny utwór Zbigniewa Wodeckiego wśród moich znajomych oraz rodziny. Dla mnie ten utwór od samego początku kojarzy się głównie z serialem animowanym dla dzieci, a do tego wiąże się od razu z muzyką poważną — nie ważne, że tak naprawdę melodia ta została stworzona na instrumentach bardziej współczesnych. Może nie znam słów na pamięć, ale wystarczy kilka sekund linii melodycznych, abym skojarzył od razu kto i co śpiewa. Co za tym idzie, dzięki Zbigniewowi Wodeckiemu powracam do czasów swojego dzieciństwa, kiedy to oglądałem Pszczółkę Maję i bardziej oczekiwałem kolejnego odcinka Mai niż innych filmów dla dzieci. Właśnie dzięki niemu wspominam tak mocno tę animację jako dorosły człowiek. Zbigniew Wodecki (2012 rok)Źródło: Zbigniew Wodecki W przypadku kojarzenia Zbigniewa Wodeckiego jako kompozytora muzyki klasycznej bardziej kojarzę z tego powodu, że słyszałem parę jego utworów w radiu i zapamiętałem bardziej spokojne utwory przy wykorzystaniu nie tylko współczesnych instrumentów. W mojej pamięci pozostały jeszcze wykorzystane przyrządy z czasów Chopina, Bacha i innych twórców takiej muzyki. Biografia Wodeckiego Zbigniew Wodecki urodzony 6 maja 1950 roku w Krakowie i zmarł 22 maja 2017 w Warszawie. Stał się polskim muzykiem, multiinstrumentalistą (grał na skrzypcach, trąbce i fortepianie), kompozytorem, aranżerem, piosenkarzem, aktorem, nawet prezenterem telewizyjnym. Od samego początku wychowywał się w uzdolnionej artystycznie rodzinie. Znany jest przede wszystkim z wykonania piosenki do serialu animowanego pod tytułem Pszczółka Maja, jednak to tylko jedna kropla w morzu przygód tego artysty z muzyką. Jego ojciec pracował dla Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji, gdzie zajmował stanowisko pierwszego trębacza. Natomiast matka znana była ze wspaniałego sopranu koloraturowego, z kolei siostra grała na wiolonczeli i była solistką w operetce krakowskiej i śląskiej. Żyjąc od najwcześniejszych lat w takim środowisku, również musiał zainteresować się muzyką. Postanowił nauczyć się grać na instrumencie. Wybór padł na skrzypce, z którymi rozpoczął przygodę już w piątym roku życia. Jego rodzice byli bardzo wymagający i szybko wytłumaczyli mu, że jeśli chce naprawdę dobrze grać, musi nieustannie ćwiczyć. Kiedy jego koledzy grali na podwórku w piłkę, on zajmował się nauką gry na skrzypcach. Nie rozumiał wtedy jeszcze dlaczego tak bardzo musi się poświęcać — i nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek mu się to opłaci. Poważne podejście do skrzypiec zaowocowało dołączeniem do zespołu instrumentalnego Anawa, tworzonego miedzy innymi przez Marka Grechutę i Jana Kantego Pawluśkiewicza – a także ukończeniem z wyróżnieniem Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Krakowie w klasie profesora Juliusza Webera. Otrzymał wówczas stypendium, dzięki któremu miał szansę wyjechać do Leningradu, aby w tamtejszym konserwatorium szlifować talent. Nie zdecydował się jednak na opuszczenie kraju ze względu na żonę i pracę z Ewą Demarczyk, której akompaniował w trakcie występów w wielu miejscach Europy. Niedługo potem wykorzystał również swoje zdolności wokalne, które miał szansę rozwinąć w Krakowskiej Orkiestrze Symfonicznej. W 1972 roku zaśpiewał na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jego utwór Znajdziesz mnie znowu wyróżniono nagrodą za debiut. Trzy lata później zaśpiewał tytułową piosenkę japońskiego serialu animowanego dla dzieci Pszczółka Maja, którą napisał czeski kompozytor Karel Svoboda. Jest to jedna z najpopularniejszych czołówek muzycznych wyświetlanych w Polsce wieczorynek. W 1979 roku wykonał w Opolu piosenkę Wspomnienie tych dni – zdobyła ona wtedy pierwszą nagrodę. Na początku lat 80. występował również w legendarnym kabarecie TEY Zenona Laskowika. Do tej pory bardzo miło wspomina tę współpracę. W latach 1984 – 85 jego zespół smyczkowy towarzyszył duetowi fortepianowemu Marek i Wacek – tworzonym przez Wacława Kisielewskiego i Marka Tomaszewskiego – w czasie ich tournée po Europie Zachodniej. Latem 1985 roku ukazał się kolejny wielki przebój Zbigniew Wodeckiego Chałupy Welcome to nawiązujący do słynnej plaży nudystów znajdującej się nieopodal wsi Chałupy. W teledysku do tego utworu użyto fragmentów filmu dokumentalnego o zlocie naturystów w Rowach. W 1992 roku na zaproszenie Jana Kantego Pawluśkiewicza wziął udział w Nieszporach Ludźmierskich. Słowa do oratorium napisał poeta Leszek Aleksander Moczulski. Zbigniew Wodecki jest również autorem muzyki do przedstawienia Krzysztofa Kolbergera Miłość i gniew – a także Królewna Śnieżka i krasnoludki (premiera była w 1994 roku), w którym można było też zapoznać się z jego umiejętnościami aktorskimi. Zbigniew Wodecki podczas koncertuŹródło: Zbigniew Wodecki Już w XXI wieku związał się ze stacją TVN i został jednym z jurorów w polskiej edycji Tańca z Gwiazdami. Dał się poznać jako człowiek pełen życzliwości i poczucia humoru, czym zdobył sobie sympatię widowni. Powierzono mu także prowadzenie programów Droga do Gwiazd i Twoja droga do Gwiazd oraz koncertu Zakochajmy się jeszcze raz, w trakcie którego publiczność mogła obserwować występy nietypowych duetów, takich jak Katarzyny Sobczyk i Dody czy Hanny Ordonówny i Tatiany Okupnik. W 2008 roku powrócił do studia, aby nagrać piosenkę Miłości jak snu na potrzeby niezależnego filmu Jan z drzewa Łukasza Kasprzykowskiego, który zaprosił go również do zagrania w obrazie krótkiego epizodu. Warto zaznaczyć, że na to wszystko Zbigniew Wodecki zgodził się wiedząc, że nie dostanie ani grosza wynagrodzenia. Kompozytor ma na swoim koncie także kilka epizodów w polskich serialach. W 2002 wystąpił w popularnej telenoweli Klan jako ksiądz udzielający ślubu Władysławowi i pani Stanisławie. W Miodowych latach, Królu przedmieścia i U fryzjera zagrał po prostu siebie. Jego piosenki były wykorzystywane w kilku ścieżkach muzycznych, między innymi do Świadka koronnego i Sfory. Znany jest z pogodnego nastawienia i czerpania przyjemności z bycia osobą powszechnie rozpoznawaną. Mimo kilkudziesięcioletniej obecności na scenie, nie czuje się zmęczony sławą. Nigdy nie odmawia autografów i chętnie rozmawia z zaczepiającymi go na ulicach przechodniami. Swoje przyjazne zachowanie tłumaczy wyniesioną z domu gościnnością. Oprócz tego dał się poznać jako osoba, która bardzo chętnie bierze udział w akcjach charytatywnych. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś siedzący na sali, nie będzie mógł mi kiedyś pomóc – argumentował swoje zaangażowanie w trakcie wywiadu dla Radia BiPeR. Nigdy nie zamierzał zmieniać charakterystycznej dla niego fryzury. Zdarzyła się jedna sytuacja, której żałował, dał się raz namówić i ściął włosy na krótko. Poczuł się idiotycznie i zaczął chodzić w kapturze, wstydząc się swojego wyglądu. Nie popiera też upiększania się na siłę w dojrzałym wieku. Jego przyjaciółka Krystyna Sienkiewicz przekonała go kiedyś do zrobienia sobie pasemek, ale i ten eksperyment nie spodobał się ostatecznie Zbigniewowi Wodeckiemu, który szybko powrócił do swojego ulubionego wyglądu. Otwock (2011 rok)Źródło: Zbigniew Wodecki W 2007 roku został uhonorowany Nagrodą Polskiej Estrady. Przyznano mu wtedy Prometeusza, jako uznanie za jego ogromny wkład w rozwój polskiej sceny muzycznej. Oprócz skrzypiec potrafi grać na trąbce, czego nauczył się bez niczyjej pomocy, korzystając z instrumentu, jaki trzymał w rodzinnym domu jego ojciec. Zbigniew Wodecki i jego dyskografia Poniżej umieszczam wiele pozycji związanych z twórczością Zbigniewa Wodeckiego, które na przestrzeni lat stworzył albo w których też uczestniczył. Albumy Tak to ty (EP) – data wydania: 1973, wydawca: Polskie Nagrania Muza; Zbigniew Wodecki – data wydania: 1976, wydawca: Polskie Nagrania Muza; Dusze kobiet – data wydania: 1987, wydawca: Polskie Nagrania Muza; Zbigniew Wodecki ’95 – data wydania: 1995, wydawca: Koch International; Obok siebie – data wydania: 4 marca 2002, wydawca: Sony Music Poland; Platynowa – data wydania: 12 lipca 2010, wydawca: Fonografika; 1976: A Space Odyssey razem z Mitch & Mitch – data wydania: 15 maja 2015, wydawca: Lado ABC/Agora SA (płyta ta stała się złotą płytą). Kompilacje Największe przeboje – data wydania: 1992, wydawca: Intersonus; Złota kolekcja: Zacznij od Bacha – data wydania: 1999, wydawca: Pomaton EMI; The Best – Zacznij od Bacha – data wydania: 2004, wydawca: Agencja Artystyczna MTJ; Kompozycje – data wydania: 19 grudnia 2013, wydawca: Polskie Nagrania Muza. Pocztówki dźwiękowe Do szczęścia blisko – data wydania: 1972, wydawca: Zakład Fonograficzny Ruch; Tak chciałbym mieć – data wydania: 1975, wydawca: Krajowa Agencja Wydawnicza. Single Byłaś dla mnie dobra – wydano: 1980; Chałupy Welcome to – wydano: 1985; Z Tobą chcę oglądać świat (oraz Zdzisława Sośnicka) – wydano: 1984; Po co ten żal – wydano: 1986; Ufam ci – wydano: 2002; Rzuć to wszystko co złe razem z Mitch & Mitch – wydano: 2015; Opowiadaj mi tak razem z Mitch & Mitch- wydano: 2015; Posłuchaj mnie spokojnie razem z Mitch & Mitch – wydano: 2015; Panny mego dziadka razem z Mitch & Mitch – wydano: 2016. Inne utwory, gdzie uczestniczył Ewa Bem with Swing Session – Be a Man wydane w 1981 roku – gościnnie śpiew w utworze Misty; Karel Svoboda – Pszczółka Maja wydane w 1981 – śpiew w utworach Pszczółka Maja i Piosenka Konika Polnego; Alex Band – Alex Band i przyjaciele wydane w 1985 – muzyka i śpiew w utworze Pozdrów swoje wspomnienia; Krystyna Prońko – Firma „Ja I Ty” wydane w 1990 – muzyka i śpiew w utworze Wspomnienia tych dni; Zdzisława Sośnicka – The Best Of wydane w 1997 – muzyka i śpiew w utworze Z tobą chcę oglądać świat; Irena Santor – Złota kolekcja: Embarras wydane w 1999 – gościnnie śpiew w utworze Embarras; Andrzej Rybiński – Mam czas na relaks wydane w 2000 – gościnnie śpiew w utworze Czas relaksu; Beata Rybotycka – Śpiewa Pieśni Jana Kantego Pawluśkiewicza wydane w 2002 – gościnnie śpiew w utworach Psalm poranny, Abyś czuł, Stwardnieje ci łza i Widzialność marzeń; kompilacja utworów Patroni Europy i Polski. Artyści Janowi Pawłowi II w hołdzie wydane w 2009 – śpiew w utworze Hymn Do Św. Benedykta; Michał Jurkiewicz – Śrubki wydane w 2010 – gościnnie śpiew w utworze Nasza podróż; kompilacja utworów Święty. Artyści Janowi Pawłowi II w hołdzie wydane w 2011 – śpiew w utworach To nie jest śmierć i Jestem ponad; Exlibris – Aftereal wydane w 2014 – gościnnie skrzypce w utworze The Day of Burning; kompilacja utworów Albo Inaczej wydane w 2015 – śpiew w utworze Jest jedna rzecz. Zbigniew Wodecki i garść informacji o nim W tej części tekstu chciałbym rozpocząć od części audio, według mnie warto. Pod tym linkiem znajduje się utwór do bajki Pszczółka Maja w Spotify. Pamiętajmy też o piosence Chałupy Welcome To, które Wodecki też stworzył. Poniżej jest niby nagranie na portalu Yooutube, ale została udostępniona audycja Polskiego Radia, gdzie po raz ostatni Zbigniew Wodecki pojawił się oraz rozmawiał na antenie radia. Poniżej dwa materiały wideo z kanału Onet 100. Program Uwaga! stacji telewizyjnej TVN nagrał przed śmiercią Wodeckiego jeden odcinek z jego udziałem, lecz nie spodziewali się śmierci. Zaraz po wypłynięciu informacji o udarze zapytano Elżbietę Zapendowską o Zbigniewa. Poniżej jej reakcja. Natomiast poniżej na następny dzień po śmierci kompozytora Andrzej Strzelecki wypowiada się w temacie zmarłego. Na sam koniec coś z humorem i ze Zbigniewiem Wodeckim. Bibliografia 1. Zbigniew Wodecki; 2. Zbigniew Wodecki. Nawigacja wpisu
Muzyka: Zbigniew WodeckiSłowa: Janusz Terakowski© 1978 Telewizja Polska S.A.Nie posiadam żadnych praw do utworów muzycznych oraz zdjęć wykorzystanych w tym f
Od czego zaczniemy?Hmm...Myślałam, że powie Pan: „Zacznij od Bacha”.Miałem to na końcu języka, ale pomyślałem sobie, że daruję to pani (śmiech).Zacznijmy zatem od tego momentu, w jakim Pan się dzisiaj znalazł. Po 40 latach popularności robi Pan karierę utworami, które napisał 40 lat temu i nagrał na nowo płytę z ze społem „Mitch & Mitch”. Jak się Pan z tym czuje?Fantastycznie. Gdyby nie „Mitch & Mitch”, bo trzeba to powiedzieć, to by tego nie było. To oni posłuchali tej muzyki, stwierdzili, że to jest świetne i uparli się, żeby to zrobić. Po czym najpierw zmusili mnie do wykonania w „Trójce” dwóch utworów z tej mojej dawnej chciał Pan?Nie chciałem; byłem pełen obaw. Poza tym nie wierzyłem, że to będzie miało jakąś rację bytu w dzisiejszych elektroniczno-komputerowych czasach. Okazało się, że oni mieli rację, a ja się tu - sukces. I od razy dwa „Fryderyki”. Wychodzi na to, że można skończyć 66 lat i być na fali. Ja tak mam. Bogu dziękować. Parę razy mój czas się kończył. Jak na piosenkarza w naszym kraju, to i tak długo Pana twórczą drogę, pomyślałam, że sukcesy przychodziły falami. Zgodnie z żartobliwą zasadą - raz na wozie, raz nawozem. Rzeczywiście, miałem lęki, że już będzie po mnie, kiedy napisałem „Izoldę” i „Bacha”. To grało parę lat. Ale potem wygrałem jakiś festiwal. Ale festiwale wygrywałem piosenkami, które nie były przebojowe, były utworami muzycznymi, za które jury dawało najwięcej punktów. Co nie powodowało wielkiej mojej popularności. Kiedy przypadkiem zdecydowałem się jechać do Stanów Zjednoczonych, Rysiu Poznakowski napisał z Grażynką Orlińską piosenkę i namówił mnie, żebym to zaśpiewał, powiedzmy sobie - wbrew mojemu emploi. „Chałupy welcame to”!Właśnie. Do tego doszedł świetny teledysk i znowu się o mnie mówiło. No, a potem była „Pszczółka Maja”. Miałem więc momenty dołujące, bo każdy je ma, i miałem to szczęście, że co jakiś czas coś takiego działo się w moim estradowym życiu, co znów pchało mnie w górę. Ale były też przerwy, co nie znaczy, że nie miałem co robić, bo zawsze grałem. Kiedy przygotowując się do wywiadu, rozmawiałam z Pana przyjaciółmi, mówili: „Tylko nie pytaj o „Pszczółkę Maję”, bo się wkurzy”.Kiedyś się wkurzałem, już od dawna się nie wkurzam. To niewkurzanie zaczęło się od tego, kiedy pojechałem do Australii i zobaczyłem, że na dźwięk melodii „Pszczółki Mai” parę osób się wzruszyło. Mieli łzy w oczach. Koledzy zaczęli nazywać Pana Pszczołą. To nie wkurzało?Nie, to sympatyczna wiem, czy Pan wie, że był prekursorem, jeśli chodzi o budzenie świadomości ekologicznej w Polsce. Dziś wszyscy już wiemy, że jeśli zabraknie pszczół, to świat nie się, że tak. Piosenka była na czasie, był fajny background, była żywa przyroda. W wersji czeskiej śpiewał ją Karel Gott, w wersji polskiej ja, co już było nobilitacją. No, bo Karel Gott był wielką gwiazdą, jeśli więc ja śpiewam tę piosenkę, to też powinienem być wielką gwiazdą (śmiech). Nie rozumiem, dlaczego Pan uważa, że nie był wielką gwiazdą. Nie czułem tego. Nie traktowano mnie jak gwiazdę. Ot, facet śpiewa piosenki. Ciężko mi było się przebić do tamtejszego mainstreamu. Byli koledzy, którzy błyszczeli, a ja śpiewałem. Wiadomo było, że Wodecki śpiewa „Chałupy”, ale żebym zajmował pierwsze miejsca na listach przebojów, w rankingach? Tego nigdy nie było. Zresztą, w gruncie rzeczy ja się nawet cieszyłem, że tak nie jest, bo jestem muzykiem, skrzypkiem, który śpiewa i uważam, że granie jest trudniejsze od śpiewania. Ale grać się nauczyłem i to wszyscy Pana lubią.„Wszyscy Maję znają i kochają”. Może dzięki tej piosence właśnie. Mówił Pan, że słynna dobranocka z „Pszczółką Mają” i piosenka z golasami, to był margines była bardzo ważnym utworem w moim życiu, gdyż kładła spać parę pokoleń i robi to do dzisiaj. A piosenka z golasami była mocnym uderzeniem, jak na tamte czasy, bo nie dość, że był to fajny tekst, że był to pastisz piosenki dancingowej, to na dodatek teledysk rzucił na kolana publiczność amerykańską. Zobaczyli, że w kraju za żelazną kurtyną, w telewizji publicznej, pokazuje się takie rzeczy. W Ameryce było nie do pomyślenia, żeby gołych ludzi pokazywać w programach publicznej telewizji. A u nas to było. Znowu więc był to utwór, który pozwolił mi się utrzymać na wznoszącej wpływem Pana piosenki, w 1988 roku pojechałam do Chałup, żeby wykąpać się w morzu bez szkoda, że mnie wtedy nie było (śmiech). Plaża była pusta. Ale to był kraj, w którym wtedy wolno było takie rzeczy robić. Dziś już chyba nie. Plaża nudystów w Chałupach została też się na plaży nudystów zdążył rozebrałem się, tylko byłem rozebrany. Nie wiem, czy byłoby mnie stać na ściągnięcie majtek w publicznym miejscu, obojętnie, czy to plaża nudystów, czy nie, bo ja się stale wstydziłem. Ale w wodzie spadły mi majtki, płynąłem bez nich, no i nie mogłem się już cofnąć (śmiech). Na plaży nudystów więc byłem, ale szczerze mówiąc, nie byłem zachwycony. Przyjaciele mówią , że był Pan skazany na to, aby grać i tylu latach robienia tego, co robię, nie wyobrażam sobie zmiany kierunku dzieciństwa był Pan przygotowywany do tego, żeby zajmować się muzyką klasyczną, z wyższej półki, a stał się Pan ikoną się muzyką klasyczną. Ale wie pani, wyższa półka to jest trochę krzywdzące określenie dla, siłą rzeczy, niższej półki, która bywa czasem wyższą półką ponad muzyką z wyższej półki. I dobrze by było, gdyby Pani tak zapisała. Dlatego, że ludzie parający się tą wyższą półką nie są w stanie zagrać tego, co ludzie grający na niższej półce. A ludzie grający na niższej półce są w stanie zagrać zarówno to, co gra się na niższej, jak i na wyższej półce. Mają szerszy wachlarz się ma do tego Pana opinia, że koncertuje to Paganini, piosenkarz występuje?Podobnie jak słowo „gwiazda”, tak i słowo „koncert” się zdewaluował. Są występy i występujący, są koncerty i koncerty. Koncert, jak mnie uczono, to filharmonia, to fraki, repertuar poważny. Natomiast występ można mieć w różnych miejscach, choćby w sali gimnastycznej, na boisku, w klubie. Koncert wymaga entourage’u, eleganckiej sali. Ci, którzy przyszli zobaczyć i posłuchać mnie z „Mitch & Mitch” do sali NOSPR-u w Katowicach, przyszli do jednej z najpiękniejszych sal na świecie, tam serce rośnie. Ludziom takie miejsca są bardzo potrzebne; i to jest koncert. Bilety do tej sali są na rok wysprzedane. Nie było tej sali, nie było tego powodzenia. Obraca się Pan czasem za siebie, żeby popatrzeć na tego małego Zbyszka, pięcioletniego chłopca, który musiał ćwiczyć gamy?Oj tak. Jestem romantykiem z natury i od tamtych lat nie uciekłem. To daje radość, bo zawsze chciałem być znany i popularny. I jestem. Nie wiedziałem, że można się tym najeść i można mieć tego dość. Myślałem, że życie polega na czymś innym. Ukułem kiedyś takie powiedzenie, że jak ktoś odniesie sukces, to ma przechlapane do końca życia, bo musi z tym sukcesem, jak z plecakiem, przez całe życie się początki nie były łatwe. Rodzice zmuszali Pana do byłem zmuszany. O wiele łatwiej nauczyć się najtrudniejszej piosenki niż gamy C-dur. Przynajmniej tercjami, albo oktawami. To jest o wiele to znaczy, że nie miał Pan dzieciństwa?Miałem! Wyszumiałem się za młodych lat. Chodziłem po rurach nad przepaścią, skakaliśmy z kolegami, podpalaliśmy, zakopywaliśmy się, no, był czad! (śmiech). Mieliśmy trzy bandy: Banda Wieczysta, Banda Rondo i Banda Ułanów, do której ja należałem. I tej partii nie zmieniałem (śmiech). Leciały kamienie, proch, były dymy i zadymy, krew się lała strumieniami, to wszystko się działo. Ale potem, kiedy trzeba już było kupić skrzypce do szkoły i ćwiczyć repertuar, ojciec zaczął mnie pilnować. Koledzy jeszcze się bili, grali w piłę, albo strzelali z łuku, a ja musiałem już siedzieć nad gamą C-dur. To było cholernie męczące dla młodego gościa, który musiał przez kilka godzin piłować na tym niewdzięcznym rodzice żyli rodzina! Byłem skazany. To nie był wybór. Urodziłem się wśród dźwięków, operetek, opery. Mama - sopran koloraturowy, siostra wiolonczelistka i solistka operetki krakowskiej, ojciec był pierwszym trębaczem symfonicznym krakowskiej Orkiestry Polskiego Radia; ze strony ojca byli sami muzycy. Pomieszkiwali u nas kuzyni, inni muzycy, którzy przyjeżdżali do Krakowa. Myślałem, że każde dziecko tak musi, że nie ma innego świata. Ale kiedy dodamy do tego świetne środowisko krakowskie, kulturalną kolebkę, gdzie był i jazz, Klub Pod Jaszczurami, Piwnica Pod Baranami, Jama Michalikowa i Literacka, sam rynek w ogóle, to jak można było inaczej żyć?Pierwszy zespół, „Czarne Perły” założył Pan mając 16 lat. Co graliście?Graliśmy big beat. Odkrywaliśmy to, co i dzisiaj otwarte drzwi?Przytrzymywaliśmy nogą już otwarte drzwi muzyki zachodniej. Wtedy był Herbie Hancock, Wilson Pickett, James Brown, zaczynali Beatlesi, Rolling Stones, cały ten rock i rżnęliśmy takie numery, w Podgórzu, na tak zwanych „fajfach”, które przyciągały ludzi do wczesnych godzin wtedy nosił Pan te swoje ciemne okulary? Jedna z Pana znajomych nazwała je „biustonoszami”.O, tego nie wiedziałem, ale to ładne. Nosiłem te okulary, bo to był szpan. Jak koszule non iron, płaszcz ortalionowy kupiony w Pewexie, dżinsy dzwony, Marlboro czy whisky. Jedna z ikon polskiego filmu Zbigniew Cybulski nie zdejmował swoich ciemnych okularów. Ja też je nosiłem, bo chciałem być ładniejszy. Tak mi się przynajmniej wtedy poznał się Pan z Markiem Grechutą?Marek Grechuta przyszedł do średniej szkoły muzycznej, w której się uczyłem. Staliśmy na zewnątrz, paliliśmy sporty bez szkołą?!Wszyscy wtedy palili. Uczniowie, księża, politycy. W restauracjach było pełno dymu. Więc myśmy też palili, jako dorośli, bo przecież człowiek był dorosły, jak palił, prawda? (śmiech). I nagle pojawia się młodzieniec w szarym prochowcu i powiada: „Szukam skrzypka i wiolonczelisty, bo kabaret założyliśmy, Anawa się nazywa”. Namówiłem Anię Wójtowicz, urwaliśmy się z lekcji gry klasycznej i zaczęliśmy jeździć do Anawy, do studentów, na przedstawienia, które były rewelacyjne. Wzięliśmy udział w festiwalu Piosenki Studenckiej, tam zajęliśmy jakieś miejsce, to znaczy Marek zajął z zespołem Anawa. I zaproszono was do „Podwieczorku przy mikrofonie”, topowego programu radiowego. Jechaliśmy słynnym pociągiem z Krakowa 5:15 rano, upiliśmy się oczywiście w tej Warszawie, no, bo pierwszy raz w stolicy. Jak prawdziwi artyści! Potem trzeba było leczyć się kawą i trzeźwieć przed tym występem w Pan, że oto właśnie zaczyna się kariera?Nie myślałem wtedy o karierze. Fajnie poszło, zagraliśmy, byliśmy w radiu, wystąpiliśmy w telewizji. Zobaczono nas. No, ale kiedy później zagraliśmy na festiwalu w Opolu, „Tango” i „Serce”, to granie w swoim zespole zaproponowała mi Ewa Demarczyk. Jak to było?Ewa przyszła na występ Marka, którego bardzo ceniła i lubiła. Ona była wtedy pieśniarką numer jeden, jeździła po całym świecie i wszystkich rzucała na kolana. Zobaczyła mnie i zaproponowała, abym grał u Pan sobie pomyślał?Bardzo chciałem u niej grać. Zacząłem grać za Zbyszka Paletę, a Zbyszek poszedł za mnie grać do Anawy. Granie w zespole Ewy to była przepustka na wyjazdy zagraniczne. Francja, Belgia, Szwajcaria, Kuba! Dzięki Ewie zwiedziłem szmat świata, łącznie z paryską Olimpią. Trwało to lata całe, już zacząłem śpiewać sam, a jeszcze z Ewą się wam układała współpraca, bo słyszałam, że Ewa Demarczyk bywała trudną Wszystko było pięknie. Ktoś musi muzyków trzymać za pysk. W zespole nie ma demokracji ani solidarności. Ktoś, kto stoi z przodu, jak dyrygent czy solista, ma władzę absolutną. Odpowiada za wszystko, bo wszystko jest na niego. W związku z czym, jak się gra z taką osobą, trzeba się starać, żeby wszystko było perfekcyjnie zagrane. Ludzie nas oceniali, nie krytycy, ale publiczność. Najwięcej się nauczyłem, grając na żywo w wielkich salach koncertowych. Nawet parę razy napisano o mnie w gazetach, czy to francuskich, czy niemieckich. Kiedyś się słuchało muzyki. Teraz się ogląda. Siedemdziesiąt procent percepcji zabiera obrazek. Można wiele słabych muzycznie rzeczy przemycić, jak obrazek jest fajny. Wtedy tak nie było. Nie było sześćdziesięciu ujęć na sekundę, nie było komputerów, dymów, laserów. Trzeba było stanąć, zagrać i złapać ludzi za gardło. I to się udawało, jeśli na koncertach ludzie stawali i przez dwadzieścia minut trwały standing ovation, a publiczność nie chciała wyjść z sali. Koncert trwał półtorej godziny, nie było hiciorów, wywijasów, a widownia potrafiła odbierać to, co wymagało tego nie potrafimy?Teraz na zwykłym filmie ludzie nie mogą wysiedzieć. Wszystko musi migać, kule muszą lecieć gęsto. Chciałbym mieć tyle tantiem z ZAIKS-u, ile kul wystrzelono w tych filmach. Kiedyś oglądało się film Hitchcocka, nic się nie działo przez parę minut, a ludziom włosy stawały dęba ze strachu. No dobrze, ale jednak utwory, jakie napisał Pan 40 lat temu, zostały docenione teraz, teraz Pana płyta z „Mitch & Mitch” stała się wielkim hitem. Nie zakiełkowała w Panu myśl, że wtedy, 40 lat temu, wyprzedzał Pan rzeczywistość?My, muzycy, pianiści, gitarzyści, aranżerzy, uczący się od dziecka, cały czas mamy takie wrażenie. I nie mówię to po to, żeby się chwalić, czy deprecjonować publiczność, nie. To jest nasz zawód, my się musimy tego uczyć. A publiczność nie musi. W związku z tym dochodzi do takiego paradoksu, że im więcej muzyk umie, tym bardziej publiczność nie jest w stanie tego zrozumieć, bo to jest za trudne. „Panie, tego się nie da tańczyć” - mówią, a gość wycina tak, że buty spadają. I zarabia pięć złotych, a osoba, która nauczyła się tylko melodii, zarabia sto razy więcej. Prawdziwi artyści są offowi. A jednak jakaś sprawiedliwość jest, bo na Pana przykładzie widać, że to, co jest prawdziwą wartością, nie tak! Chodzi tylko o to, żeby jak najwięcej ludzi wiedziało, że to jest wartościowe. Jak się ludzie nie będą uczyć, to nie będą wiedzieli, co jest wartością. To zamalują Rembrandta na niebiesko, żeby muchy nie siadały. Ja oczywiście cieszę się, że dopiero po 40 latach ktoś docenił to, co robiłem. Prawdopodobnie 40 lat temu nie był czas na taką muzykę. To po co to wszystko? Ćwiczyć, męczyć się, eksperymentować, poszukiwać, jeśli ludzie i tak wybiorą to, co łatwe, proste i przyjemne?Cały czas do czegoś dążymy. W dziedzinie nauki udało się wylądować na księżycu, w dziedzinie muzyki byliśmy już w gwiazdach, ale, o ironio, dzięki rozwojowi techniki, cofnęliśmy się. Dziś dzięki technologii mogą popisywać się ludzie, którzy nie muszą być muzykami, tylko potrafią operować komputerem. Im prościej, tym lepiej, na tym polega istota przeboju, chodzi o to, żeby się prostota ma w sobie coś genialnego. Owszem. U mistrzów. Gość napisał, wydawałoby się prosty temat (Zbigniew Wodecki nuci „Odę do radości” Ludwiga von Beethovena). Równie dobrze, mogłoby to wymyślić dziecko z przedszkola. Ale ważne, co tkwi pod tą prostotą. Prostota jest najtrudniejsza, ale nie może być prostacka. Podobnie, jak coś może być efektowne i może być efekciarskie. Rozwój technologii przyniósł efekciarstwo. To jest ta granica, między prawdziwą sztuką, a w Panu pewną sprzeczność. Z jednej strony mówił Pan, że nie ma kompleksów, a z drugiej, że była w Panu ogromna niepewność i brak luzu. Kiedy ten luz w końcu przyszedł?Niedawno. Dzięki tym Fryderykom wyluzowałem właściwie dopiero teraz. Nareszcie. Okazało się, że to, co zrobiłem 40 lat temu, jest fajne. Przez te lata żyłem z piętnem, że zrobiłem coś fajnego, ale nikogo to nie interesuje. Nie tylko ja, było tam jeszcze paru innych kompozytorów: Kukulski, Wojtek Trzciński. To może przyprawić o smutek tak zwanego twórcę. Ale jeśli pyta pani o luz, to odpowiem, że ja naprawdę dużo umiem. Umiem tak dużo, że wiem, czego nie umiem. Życzę tego wszystkim gwiazdom. Mnie uczyli giganci muzyki. Ludzie, którzy mieli w głowie to, co my dzisiaj mamy na twardych dyskach komputerów. Wszystko wiedzieli. Często to powtarzam - Bach był pierwszym Jan Rokita powiedział mi, że jak umrzemy i znajdziemy się w niebie, to tam wszyscy będziemy słuchać (śmiech). Trzeba się dużo nauczyć, żeby go zrozumieć, bo to jest idealny gość. Napisał ponad tysiąc utworów, które są czystą matematyką. Może ględzę, jak stary grzyb, ale muzyki Bacha, czy sztuki Bruegel’a nie prześcignie nikt. Te szczyty zostały osiągnięte już dawno. Pewnie gdyby dziś żył Beethoven, nie napisałby 9 symfonii, tylko góra 3, bo oglądałby mecz Bayern Monachium z Liverpoolem. Wracając do tego luzu w życiu, na czym on polega?Nie martwię się tym, co będzie dalej. Cieszę się tym, z czego mogę korzystać. Nadszedł czas odcinania mówią, że jest Pan niezwykle szczodrym człowiekiem. Taką mam naturę, po mamie. Siedzę kiedyś z kolegą w pociągu, przechodzi taki Lump. Proszę napisać przez duże L, bo nie wiadomo, czy nie był on świetnym fizykiem kwantowym, tylko mu się nie udało. Dwa razy otwierał drzwi do przedziału, bo chciał na piwo, kolega drzwi zamykał, w końcu za trzecim razem dałem mu 20 złotych. Zamknął drzwi, już chciał odejść, ale wrócił, popatrzył na mnie i powiedział: „Też chciałem śpiewać pszczółkę Maję. Nie wyszło”.(Śmiech).Coś w tym jest - jednym się udaje, innym nie. Może ja też kiedyś znajdę się pod mostem i mi ktoś pomoże?Podobno jak Pan się spotyka ze znajomymi, to przede wszystkim pyta, czy się nie zapisali do PiS? To co z tym PiS-em?O polityce nie rozmawiam. Jestem piosenkarzem wszystkich Polaków.

Entdecken Sie Veröffentlichungen von Zbigniew Wodecki auf Discogs. Kaufen Sie Platten, CDs und mehr von Zbigniew Wodecki auf dem Discogs-Marktplatz.

Zbigniew Wodecki (1950-2017) był znanym polskim wokalistą, a szerzej – muzykiem, kompozytorem a także aktorem i sprawnym prezenterem telewizyjnym. Krótki życiorys Zbigniewa WodeckiegoRozszerzona biografia Zbigniewa WodeckiegoCiekawostki o Zbigniewie WodeckimCytaty Zbigniewa WodeckiegoŹródła Krótki życiorys Zbigniewa Wodeckiego Zbigniew Wodecki urodził się 6 maja 1950 roku. Swoją przygodę z muzyką Wodecki zaczął w wieku 5 lat. Z wyróżnieniem zdołał ukończyć Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia w Krakowie, będąc tam w klasie skrzypiec. W 1972 zadebiutował będąc piosenkarzem na festiwalu w Opolu. Odniósł później sukcesy na wielu festiwalach. Współpracował z czołówką polskich artystów. Znany jest z wykonania piosenki do bajki „Pszczółka Maja” oraz innych popularnych utworów ( „Zacznij od Bacha”, czy też „Chałupy welcome to”). Był jednym z jurorów w polskiej edycji popularnego programu pt. „Taniec z gwiazdami”. W TVN prowadził również programy: „Droga do Gwiazd”, „Twoja Droga do Gwiazd”oraz koncert „Zakochajmy się jeszcze raz”. Zmarł 22 maja 2017 roku w Warszawie. Rozszerzona biografia Zbigniewa Wodeckiego Młodość instrumentalna Zbigniew Wodecki urodził się w Krakowie, 6 maja 1950 roku. Wychował się w rodzinie uzdolnionej artystycznie. Jego ojciec był pierwszym trębaczem w Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji. Matka natomiast znana była z wspaniałego koloraturowego sopranu, z kolei siostra Zbigniewa Wodeckiego była wiolonczelistką, będąc jednakowoż dobrą solistką operetki krakowskiej i śląskiej. Żyjąc zatem od najwcześniejszych swych lat w takim a nie innym środowisku, młody Wodecki również musiał poczuć dryg do muzyki. Postanowił wtedy nauczyć się grać na wybranym instrumencie. Wybór ten padł na skrzypce, czyli na instrument, z którym rozpoczął przygodę już mając zaledwie pięć lat. Jego rodziców cechowało to, iż byli wobec syna bardzo wymagający, wcześnie tłumacząc mu, że jeśli chce grać dobrze musi ciągle ćwiczyć. Kiedy zatem jego koledzy grali w gry na podwórku, młody Wodecki zajmował się nauką gry właśnie na skrzypcach. Początki kariery Poważne podejście Wodeckiego do skrzypiec zaowocowało wkrótce jego dołączeniem do zespołu instrumentalnego o nazwie Anawa, tworzonego wtedy przez takich wybitnych jak Marek Grechuta i Jan Kant Pawluśkiewicz. Wtedy to równolegle ukończył z wyróżnieniem Państwową Szkołę Muzyczną II st. w Krakowie, a to w klasie prof. Juliusza Webera. Otrzymał wówczas cenne stypendium, dzięki któremu wyjechał do Leningradu, aby szlifować talent w tamtejszym konserwatorium . Nie zdecydował się jednak na stałe opuszczenie kraju, ze względu chociażby na żonę i pracę z samą Ewą Demarczyk, której Wodecki akompaniował w trakcie występów artystki w wielu miejscach Europy. Głos z „Pszczółki Mai” Niedługo potem wykorzystał także swoje zdolności w zakresie śpiewu, które miał szansę szlifować w Krakowskiej Orkiestrze Symfonicznej. Wreszcie, w 1972 roku, Zbigniew Wodecki zaśpiewał na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jego utwór zatytułowany „Znajdziesz mnie znowu” wyróżniono wówczas nagrodą za debiut. Trzy lata później Wodecki zaśpiewał wreszcie tytułową piosenkę do japońskiego serialu animowanego dla najmłodszych pt. „Pszczółka Maja”, a autorstwa czeskiego kompozytora Karela Svobody. Jest to pewnie jedna z najpopularniejszych muzycznych czołówek wyświetlanych w Polsce bajek. „Chałupy Welcome to” W 1979 roku Wodecki wykonał w Opolu utwór pt. „Wspomnienie tych dni” – zdobył on wtedy pierwszą nagrodę. Na początku lat 80. występował również w dziś już legendarnym kabarecie TEY, czyli grupie Zenona Laskowika. Z kolei w latach 1984-85 zespół smyczkowy Wodeckiego towarzyszył duetowi fortepianowemu o nazwie Marek i Wacek – tworzonym bowiem przez Wacława Kisielewskiego oraz Marka Tomaszewskiego – w trakcie ich tournée po krajach Europy Zachodniej. Lato 1985 roku – Zbigniew Wodecki śpiewa „Chałupy Welcome to” i wszyscy chcą nagle jego autograf. Lata 90. W 1992 roku Zbigniew Wodecki, na zaproszenie znajomego Jana Kantego Pawluśkiewicza, zdecydował się wziąć udział w „Nieszporach Ludźmierskich”. Słowa do tegoż to oratorium napisał poeta niebagatelny, bo Leszek Aleksander Moczulski. Zbigniew Wodecki został również autorem ścieżki muzycznej do przedstawienia Krzysztofa Kolbergera zatytułowanego „Miłość i gniew” – a także „Królewna Śnieżka i krasnoludki” (1994), w którym popisał się też umiejętnościami aktorskimi. Nowe millenium Już w XXI wieku Zbigniew Wodecki związał się z komercyjną stacją TVN. Był jednym z jurorów występujących w polskiej edycji popularnego programu pt. „Taniec z Gwiazdami”. Dał się poznać jako człowiek, którego najlepiej określa przymiotnik „życzliwość”, a którego to towarzyszem u Wodeckiego okazało się być poczucia humoru, czym zaskarbił sobie niewątpliwie sympatię oglądających. Powierzono mu później także prowadzenie takich programów jak „Droga do Gwiazd” oraz „Twoja droga do Gwiazd”. W 2008 roku Wodecki wszedł do studia, aby tam nagrać utwór „Miłości jak snu” na potrzeby niezależnej produkcji filmowej pt. „Jan z drzewa” Łukasza Kasprzykowskiego, który zaprosił go jednocześnie do zagrania w tymże obrazie krótkiego epizodu. Wypada tu zaznaczyć, że na to zaproszenie Zbigniew Wodecki zgodził się wiedząc, że nie dostanie nawet grosza 2007 roku artysta został uhonorowany prestiżową Nagrodą Polskiej Estrady. Przyznano mu wówczas Prometeusza, jako forma uznania za jego ogromny wkład w rozwój sceny muzycznej w Polsce. Warto nadmienić, iż Zbigniew Wodecki oprócz skrzypiec, potrafi też grać na trąbce, jako samouk. Zbigniew Wodecki był żonaty z Krystyną Wodecką od 30 czerwca 1971 aż do śmierci. Mieli troje dzieci – Joannę, Katarzynę Wodecką-Stubbs i Pawła. Zbigniew Wodecki zmarł 8 maja 2017, wskutek komplikacji pooperacyjnych. Ciekawostki o Zbigniewie Wodeckim 8 maja 2017, na skutek komplikacji po wszczepieniu pomostowania aortalno-wieńcowego, Zbigniew Wodecki przeszedł udar mózgu. Później przebywał w śpiączce, zachorował wówczas na domiar złego także na zapalenie płuc. Zmarł 22 maja 2017. Przebywał w tamtym momencie w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w maja 2017 odbył się pogrzeb artysty. Aby uhonorować Zbigniewa Wodeckiego, z Wieży Mariackiej rozbrzmiały dźwięki lubianego przez Wodeckiego utworu autorstwa Louisa Armstronga, pt. „What a Wonderful World”. Mszy świętej przewodniczył ks. prof. biskup Tadeusz gry na skrzypcach, Zbigniew Wodecki świetnie grał na trąbce, będąc w zakresie tego instrumentu samoukiem. Dbał o zdrowie. Nie palił i pił niewiele. Zwracał uwagę na to co jadł i uprawiał sport. Śmierć artysty została ciosem zwłaszcza, że medyczne rokowania odnośnie mającej się odbyć operacji na systemie krążenia artysty, wcale nie wróżyły najgorszego. Cytaty Zbigniewa Wodeckiego „Co robić? Uświadomić sobie, że jutra może już nie będzie. Nauczyć się żyć chwilą, która jest. To znaczy przyjąć, że wszystko to, co było, to było, ale już tego nie ma, a to co będzie, tak naprawdę nie musi się zdarzyć. A więc bawić się tak, jakby to był ostatni dzień naszego życia. Taka postawa dotyczy zresztą nie tylko zabawy. To ideał życia w ogóle.” „Duże umiejętności w grze na skrzypcach, ciężko wypracowane. Odczuwanie muzyki. Poza tym jestem wybitnie skromnym człowiekiem. Ale wiesz, ile utalentowanych osób nie miało fartu?! A kariery robią ci, którzy wciskają kit. Moi rodzice byli gościnni. Przychodziło do nas mnóstwo muzyków, razem grali i śpiewali. Więc miałem szczęście uczyć się od mistrzów. Jeśli coś nie wypadło dobrze, nie było naigrawania się, tylko dyskretna uwaga. Nauczyłem się przy tym jeszcze jednego: w moim domu gościowi włos z głowy spaść nie może.” „Wszystko, co wygląda łatwo i pięknie, jest trudne. Ale w odniesieniu do tańca można mi wmówić wszystko. Staram się oceniać uczestników pod względem wrażenia estetycznego, jakie wywierają.” Źródła Zdjęcie pochodzi z portalu Autorem jest Mateusz Włodarczyk. Zdjęcie zostało wykorzystane na podstawie licencji CC BY-SA Ciekawe artykuły: Niezwykły życiorys: Polub nas: Tagi: Elegancka peruka z naturalnych krótkich włosów dla czarnych kobiet blond fryzura Pixie brazylijski włosy peruki dla kobiet prosto Bob peruka z grzywką,Kupuj od sprzedawców w Chinach i na całym świecie. Ciesz się bezpłatną wysyłką, wyprzedażami, łatwymi zwrotami i ochroną kupujących! Przed kilkoma dniami Zbigniew Wodecki trafił do szpitala. Muzyk przeszedł udar, który był wynikiem komplikacji po wszczepieniu bajpasów serca. Dziś w mediach społecznościowych pojawiła się plotka, jakoby artysta zmarł. Jego menadżer postanowił skomentować te doniesienia. AKTUALIZACJA: Zbigniew Wodecki zmarł 22 maja. Na początku tygodnia Zbigniew Wodecki przeszedł udar. Artysta trafił do szpitala, jednak niedługo później jego stan zaczął się poprawiać. Wodecki odzyskał przytomność, a lekarze byli dobrej myśli. „Był w naprawdę ciężkim stanie, ale całe szczęście jest już z nim zdecydowanie lepiej” – donosił wówczas magazyn „Viva!”. Dzisiaj w Internecie pojawiła się informacja, jakoby Zbigniew Wodecki zmarł. Na Twitterze odniosła się do niej m. in. Agnieszka Gozdyra, dziennikarka Polsat nie możecie podać źródła, to nie podawajcie takich informacji. To znaczy w tej sytuacji plotek. To nieodpowiedzialne. Agnieszka Gozdyra (@AGozdyra) May 13, 2017 Jest informacja od menadżera - pan Zbigniew Wodecki żyje. @PolsatNewsPL— Agnieszka Gozdyra (@AGozdyra) May 13, 2017 Plotki o śmierci Zbigniewa Wodeckiego okazały się jednak bezpodstawne. Zadzwoniliśmy do menadżera artysty, który w rozmowie z radiem RMF FM dementuje informacje o śmierci 67-letniego muzyka krótko. „To są bzdury” – mówi nam Mariusz Nowicki, który dodaje, że stan zdrowia artysty jest stabilny. Komentarz menadżera daje zatem nadzieję, że stan zdrowia Zbigniewa Wodeckiego z czasem będzie się stopniowo poprawiał, a już niedługo artysta znów będzie mógł stanąć na scenie. Czego z całego serca mu życzymy i trzymamy kciuki za szybki powrót do zdrowia!
ZBIGNIEW WODECKI "Dusze kobiet" (1987)Wydanie: Polskie Nagrania Muza SX 2534Strona A:(00:00) Słownikowa samba(03:49) Życie na blue jeans(08:12) Powrót do źró

Zbigniew Wodecki: biografia muzyka była przedmiotem wielu plotek i domysłów. Żył tak, jak przystało na prawdziwego artystę. Czy czasami zdarzyło mu się przesadzać z zabawą? Paliłem, piłem i włóczyłem się po nocach – wyznał. Sprawdźcie, czego nie wiedzieliście o autorze hitu Chałupy Welcome To!Jeszcze za życia stał się legendą. Burza włosów, charyzma i charakterystyczny głos – nie dało się go pomylić z żadnym innym polskim muzykiem! Zbigniew Wodecki regularnie dostarczał fanom plotek na temat swojego życia. Opowiadano niestworzone historie o jego rzekomych wyczynach i zamiłowaniu do hucznych imprez. Czy było w nich przynajmniej ziarno prawdy? Artysta szczerze o szalonych latach młodości. Możemy sobie wyobrażać, że artysta tego formatu, co autor piosenki Pszczółka Maja, musiał być gwiazdą szkolnych przedstawień i apeli. Tymczasem rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej! Jak wyznał w rozmowie z przez większość okresu edukacji stanowił prawdziwą zmorę pedagogów. Po tym, jak młody Wodecki i odkrył, że posiada słuch muzyczny, postanowił kontynuować edukację w liceum muzycznym. Jednak z powodu jego niepokornego charakteru i zamiłowania do nocnych eskapad władze szkoły podjęły decyzje o skreśleniu go z listy uczniów. – Grałem wtedy w bigbitowych zespołach, paliłem, piłem i włóczyłem się po nocach z krakowską artystyczną cyganerią – wspominał po latach w wywiadzie dla Ostatecznie zmiana szkoły wyszła Zbigniewowi Wodeckiemu na dobre. Młodego i zdolnego artystę szybko wypatrzył Marek Grechuta, który akurat szukał kandydata do swojego zespołu muzycznego. Od tamtego czasu kariera początkującego wokalisty stopniowo nabierała tempa. Zbigniew Wodecki i jego żona – jak się poznali?Występy przyniosły muzykowi nie tylko sławę i popularność, lecz także – miłość! To właśnie podczas jednego z koncertów w Piwnicy pod Baranami poznał przyszłą panią Wodecką, czyli Krystynę. Zbigniew i Krystyna Wodeccy pozostali parą aż do nagłej śmierci mężczyzny w 2017 roku. Doczekali się trojga dzieci: Joanny, Katarzyny i Pawła. Ponieważ artystyczny zawód nie pozwalał Wodeckiemu wieść życia zwyczajnego męża i ojca, wspólnie z żoną ustalili, że on poświęci się zarabianiu, a ona – trosce o dom i potomstwo. Krystyna była największą miłością i muzą swojego męża. Zbigniew Wodecki w czasach młodości wiódł naprawdę szalone życie! Dzięki swojemu talentowi i pracowitości, a także odrobinie szczęścia, odniósł sukces i przeszedł do historii polskiej ZDJĘCIA:fot. Zbigniew Wodecki – Fan ClubZbigniew Wodecki w młodości wiódł szalone i wypełnione zabawą Zbigniew Wodecki – Fan ClubArtysta został wyrzucony z liceum, ponieważ przesadzał z wieczornymi imprezami i Zbigniew Wodecki – Fan ClubPrzełomem w karierze początkującego muzyka było dołączenie do zespołu Marka Zbigniew Wodecki – Fan ClubZbigniew Wodecki poznał swoją żonę podczas występu w Piwnicy pod Zbigniew Wodecki – Fan ClubW życiu muzyka nie brakowało dobrej zabawy! ZOBACZ TEŻ:Biedronka oferuje produkt, który może pomóc wielu Polakom. Niestety tylko przez kilka dniCzesław Niemen miał psychofankę. Uroiła sobie, że jest jego żoną i przesiadywała pod jego domemMłodsza córka Hanny Lis to prawdziwa piękność. 18-latka to kopia mamyZdzisława Sośnicka dziś ma 74 lata i wciąż zachwyca urodą. Piosenkarka zdradziła, że jest zakochanaDziecko przyszło na świat bez nosa, oczu i większości czaszki. Niestety, po porodzie wydarzyła się najgorsza rzeczSuczka Polki urodziła niesamowitego szczeniaka. Teraz mówią o nim media na całym świecie, jest jedyny w swoim rodzajuźródło:

Zbigniew Wodecki- Żyj dla fantazjiSłowa: Jacek CyganMuzyka: Zbigniew WodeckiZ programu: Alex Band - propozycje '87 Muzyk jeszcze przez kilka lat nie zamierzał się żegnać z publicznością. Zbigniew Wodecki, który w zeszłym roku obchodził 40-lecie kariery wokalnej, wciąż grał ponad sto koncertów rocznie. Twierdził też, że po sukcesie płyty nagranej z zespołem Mitch & Mitch czuje się niemal jak debiutant. Karierę muzyczną Zbigniew Wodecki rozpoczął pod koniec lat 60. jako muzyk związany z Piwnicą pod Baranami i zespołem Anawa. Od 1968 roku, przez pięć lat, akompaniował Ewie Demarczyk. Śpiewać zaczął dopiero w latach 70. W 1973 roku ukazała się jego pierwsza epka zatytułowana „Tak to ty”. Pierwszy album długogrający artysty, zatytułowany po prostu „Zbigniew Wodecki”, ukazał się trzy lata później. Muzyk nie jest więc pewien, kiedy powinien obchodzić jubileusz pracy artystycznej. – Jestem w tym wieku, że na wszelki wypadek co roku od 10 lat robię jubileusz. Nie wiem, kiedy zacząłem koncertować. Nie wiem, czy się liczy samo śpiewanie, czy liczyć od szkoły, gdzie grałem już w kameralnych zespołach – mówił Zbigniew Wodecki agencji informacyjnej Newseria Lifestyle. Mimo że w zeszłym roku minęło 40 lat od wydania jego pierwszej długogrającej płyty, artysta nie organizował jubileuszowej trasy koncertowej. Twierdził, że od wielu lat gra ponad sto koncertów rocznie, nie czuje więc konieczności organizowania dodatkowych koncertów. Występy przed publicznością są już dla niego naturalnym elementem pracy zawodowej. – Dla mnie to jest normalne, tak jak dla szewca robienie butów. Staram się robić te buty dobrze muzycznie. Spotkania z publicznością przebiegają w atmosferze wzajemnego zrozumienia i to jest sukces po 40 latach śpiewania – mówił. Na każdym z koncertów muzyk wykonywał zarówno utwory z ostatnich płyt, jak i swoje największe przeboje. Do jego ulubionych piosenek należały „Teatr uczy nas żyć” z tekstem Jacka Korczakowskiego, „Lubię wracać tam, gdzie byłem” do tekstu Wojciecha Młynarskiego i „Z tobą chcę oglądać świat”, do której słowa napisał Jonasz Kofta. Artysta twierdził, że miał szczęście pracować z niezwykle zdolnymi tekściarzami, dzięki którym jego utwory niosły konkretne przesłanie. – Mam taką metodę pracy czy też miałem, gdzie głównie pisałem muzykę i do muzyki pisali panowie tekst, ale trafiałem na genialnych ludzi. Jak to się słucha, to tak, jakby było odwrotnie, jakby muzyka była pisana do tekstu – mówił Zbigniew Wodecki. Muzyk twierdził, że od niedawna czuje się jak debiutant za sprawą płyty „1976: A Space Odyssey”, nagranej rok temu z zespołem Mitch & Mitch i ponad 40-osobową orkiestrą. Album zawierający odświeżone utwory z pierwszej płyty Wodeckiego zdobył status złotej płyty, a także uplasował się na 3. miejscu w plebiscycie Płyta Roku 2015 „Gazety Wyborczej”. Muzyk twierdził, że sukces tego albumu jest dla niego wyjątkowym doznaniem. Zapewnia też, że nie zamierza na razie kończyć kariery. – Przyjdzie czas, żeby się żegnać z publicznością za jakieś 5 lat – zapowiadał Zbigniew Wodecki. – Bogu dziękować jeszcze żyję i dopóki stoję, zęby i włosy mi nie wypadną, dopóty będę robił karierę – dodał. Muzyk zmarł 22 maja w Warszawie w wieku 67 lat. Informacja o śmierci artysty została podana na jego oficjalnej stronie internetowej. Elegancko, żadnych piór. Zbigniew Wodecki zawsze w białej koszuli, przeważnie w garniturze. Nie potrzebował ozdób, bo miał włosy i okulary. Podobno nawet, kiedy w sklepie za granicą
Zbigniew Wodecki miał dwie córki Joannę Wodecką i Katarzynę Wodecką-Stubbs oraz najmłodszego z rodzeństwa syna Pawła Wodeckiego. Wybitny muzyk był też dumnym dziadkiem pięciorga wnucząt: Julii, Mai, Dawida, Leo i Lily. W tym roku minęło już pięć lat od śmierci Zbigniewa Wodeckiego, co dziś robią jego najbliżsi?
Explorez les références de Zbigniew Wodecki sur Discogs. Achetez les vinyles, CDs de Zbigniew Wodecki, et plus encore sur la Marketplace Discogs.
Charakterystyka nanoplastii : 🌱 organiczny skład 🌱 gwarancja wyprostu każdego typu skrętu na okres 10-12 miesięcy 🌱 niweluje puszenie , powoduje sypkość 🌱 wegański , nie jest testowany na zwierzętach 🌱 pozostawia lśniące , miękkie , zdrowe , idealnie proste włosy , nie zmniejsza objętości 🌱 rozjaśnia farbowane włosy do 3 tonów 🌱 ochładza blondy niwelując

Zbigniew Wodecki · Song · 2004. Listen to Lubię wracać tam gdzie byłem on Spotify. Zbigniew Wodecki · Song · 2004. Home; Search; Your Library.

Zbigniew Wodecki był polskim piosenkarzem, kompozytorem oraz multiinstrumentalistą. Ma na swoim koncie dziesiątki przebojów, a jego twórczość - jak i postawa - jest niezwykle ceniona przez .